Orzeł z cokołu
27 grudnia 1918 r. W Poznaniu od kilkunastu godzin przebywa Ignacy Jan Paderewski, kandydat na stanowisko Premiera Polskiego Rządu. Prusacy, kontrolujący sytuację w mieście, przeczuwają, że w powietrzu wisi coś niedobrego. Z godziny na godzinę atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Wizyta kompozytora jest wykorzystywana, jako powód do wielkiej manifestacji patriotycznej. Wśród Polaków gotowych w każdej chwili chwycić za broń są mieszkańcy regionu leszczyńskiego. Od kilku tygodni przygotowywali się do tej chwili…
Ferment narastał
- Już kilka tygodni przed wybuchem powstania wielkopolskiego w naszym regionie narastał ferment – mówi dr Marek Rezler, historyk powstania wielkopolskiego. – W szczególny sposób spotęgowały go wydarzenia z Berlina, mające miejsce na początku listopada. Należy do nich choćby abdykacja cesarza Wilhelma II. Po kapitulacji Niemiec 11 listopada na froncie zachodnim młodzi Polscy rekruci wracali do domów, często w umundurowaniu i z bronią. Oni mieli stanowić trzon oddziałów powstańczych.
Taki los spotkał m.in. mieszkańca Czempinia- Jana Duszyńskiego. W swych wspomnieniach pisał.
„Chcąc wam objaśnić przebieg powstania wielkopolskiego muszę cofnąć się do roku 1918. W listopadzie po kapitulacji Rzeszy Niemieckiej byłem żołnierzem pruskim, służyłem w Berlinie, a ojciec dał mi znać abym zwiał, bo ma być Polska. Na wiadomość od ojca starałem się dostać do domu. Po dużych staraniach dostałem 10 dni urlopu i przyjechałem do domu”.
Ksiądz Franciszek Ruszczyński, autor „Historii Czempinia”, w latach 20-tych proboszcz czempiński i dziekan kościański, w 1919 r. wybrany posłem na Sejm Dzielnicowy w Poznaniu, zanotował, że 12 listopada 1918 r. wysłano z Czempinia do Poznania Antoniego Jezierskiego, miejscowego społecznika i przemysłowca, aby odebrał instrukcje dotyczące dalszego postępowania. Zgodnie z nimi w mieście tym, jak i w wielu innych w naszym regionie powstała Rada Ludowa. Już 18 listopada na czempińskim rynku zaraz po nabożeństwie odbył się pierwszy wiec. Jak wynika ze wspomnień miejscowych uczestników powstania wielkopolskiego, atmosfera i chęć wypędzenia pruskiego zaborcy z Czempinia była wielka.
„Dzień 12 grudnia zaznaczyć wypada, jako nadzwyczaj uroczysty dla miasta i parafii czempińskiej – pisze ks. Franciszek Ruszczyński. – Odbyło się, bowiem nabożeństwo solenne dla wszystkich Polaków, uczestników I wojny światowej. Miasto przybrane było w zieleń i chorągwie, kilkadziesiąt bujało majestatycznie. Przechodzień pytał, skąd się to wzięło, choć Prusak zakazywał wywieszać sztandary o barwach polskich. Kazanie stosowne wygłosił ks. proboszcz Kiełczewski, kładąc wszystkim żołnierzom na serce obowiązki, które im niebawem w obronie ojczyzny naszej spełnić wypadnie”.
Symbol na ziemi
Wydarzenie to w znaczący sposób pogorszyło samopoczucie pruskich władz miasta. Autorami tego, które wywołało wręcz furię, byli dwaj bracia Stanisław i Franciszek Bernard z podczempińskich Piotrkowic.
- Na czempińskim rynku stał wzniesiony przez Prusaków pomnik upamiętniający wojnę prusko –francuską z lat 1870-1871 - opowiada Urszula Bernard, z Czempinia, żona bratanka obu mężczyzn. – Jak wiele innych stał się on symbolem niemieckiego panowania. Kolumna była zwieńczona pruskim orłem. 20 grudnia 1918 r. stryjowie mojego męża zrzucili figurę orła na ziemię.
Zachowanie braci Bernardów było ryzykownym wyczynem. Według niektórych źródeł próbował interweniować pruski żandarm, ale został przez Polaków zatrzymany. Jak doszło do zainicjowania tej akcji, rodzina obu braci tylko przypuszcza.
- Franciszek i Stanisław byli starszymi braćmi mojego ojca – tłumaczy Stanisław Bernard z Czempinia. – Byli zwykłymi rolnymi robotnikami. Kilkanaście dni przed akcją, pojechali do Poznania do starszego rodzeństwa, aby coś zarobić. Tam zapewne zorientowali się, że sytuacja jest coraz bardziej napięta. Dotarło do nich, że czas walki o niepodległość jest bliski. Powrócili do Czempinia i postanowili przeprowadzić tę brawurową akcje. Obydwaj wzięli później udział w walkach podczas powstania wielkopolskiego.
Wydarzenia z Czempinia, poprzedzające powstanie wielkopolskie nie są odosobnione. Prawie w każdym zakątku naszego regionu Wielkopolanie przygotowywali się do decydującego zrywu zbrojnego. Jak były one owocne, świadczy fakt, iż zakończyło się ono sukcesem i po 123 latach nasz region znów stał się częścią Polski.
Gerwazy Konopczyński